Loading...

Jak rodził się iPhone. Steve Jobs wcale go nie chciał. Kiedy zobaczył prototyp powiedział "Zabierzcie to" [FORMAT C:]

Jak rodził się iPhone. Steve Jobs wcale go nie chciał. Kiedy zobaczył prototyp powiedział "Zabierzcie to" [FORMAT C:]

Z dzisiejszej perspektywy łatwo ocenić iPhone'a. To pierwszy prawdziwy smartfon, którego popularność pociągnęła za sobą rozwój całej branży. O tym jak wielki miał wpływ na rzeczywistość świadczy chociażby to, że Andy Rubin, twórca Androida, zobaczywszy pierwszego iPhone'a zrozumiał, że jego system, w którym w ogóle nie wykorzystywano dotykowego ekranu właśnie postarzał się o generację i musi zaczynać od nowa.

REKLAMA

Koncepcja iPhone'a nie powstała jednak w Apple od razu. Nie była od początku jasna i jednolita. Historia telefonu zaczęła się też znacznie wcześniej niż można by sądzić. O tym, że trzeba go stworzyć zadecydował sukces iPoda. Odtwarzacz muzyczny Apple pozwolił zrozumieć managerom firmy jedno: rynek tego typu urządzeń jest znacznie głębszy, niż rynek komputerów. iPod przynosił Apple 50 procent przychodu. To właśnie wyniki sprzedaży były impulsem dla Apple do szerszego wyjścia poza świat komputerów. Złośliwi mogliby powiedzieć, że decyzję o stworzeniu iPhone'a podjęły słupki sprzedaży, czy też naturalna dla korporacji chęć do zawłaszczania nowych obszarów rynku, zwiększania sprzedaży i zysku. Taki proces odzwierciedla bardziej naturalną potrzebę każdej firmy do rozwoju i utrzymania się na rynku. Firm, które nie potrafiły z wyprzedzeniem go sobie wykreować przecież nie brakuje. Są wśród nich Kodak, Nokia czy Motorola.

Ludzie, którzy zaczynają znikać

Początki prac nad iPhonem były w Apple owiane wielką tajemnicą. Inżynierowie wyznaczeni do pracy nad nowym projektem nie byli nawet informowani co będą robić. Managerowie firmy na spotkaniu za zamkniętymi drzwiami pytali ich tylko czy odważą się poświęcić nowemu zadaniu. Decyzja musiała zapaść przed opuszczeniem pokoju.

Andy Grignon, jeden z głównych inżynierów pracujących nad realizacją wizji Steve'a Jobsa, angażując się w projekt zapewne nie spodziewał się, że będzie go kosztował małżeństwo. Tak jak wielu jego kolegów.

Prace nad iPhonem były na tyle tajne, że pozostali pracownicy nie mieli nawet pojęcia gdzie podziali się pracujący do tej pory w tym samym pomieszczeniu koledzy. Ludzie po prostu znikali pozostawiając puste krzesła.

Koszmarny efekt romansu Apple z Motorolą

Na decyzję o stworzeniu iPhone'a miała też wpływ premiera telefonu Motorola Razr. Kultowy telefon z klapką zachwycił również samego Jobsa, który miał ponoć rozważać stworzenie wspólnego telefonu z Motorolą. A wcześniej, w roku 2003, planowano nawet kupić legendę telekomunikacji. Ostatecznie podjęto współpracę i stworzono telefon Motorola Rokr, który mógł komunikować się z komputerami Apple.

Motorola Rokr - telefon stworzony przez Motorolę we współpracy z Apple Fot. za Wikipedia/Matt Ray

W planach były kolejne. Motorola miała produkować sprzęt, Apple oprogramowanie.Wtedy jednak do głosu doszła jedna z najważniejszych cech Jobsa: perfekcjonizm. Rokr okazał się ostatecznie urządzeniem niewygodnym, nieporęcznym, mogącym pomieścić małą liczbę utworów. Telefon nie był też zbyt piękny, nie pasował w ogóle do produktów Apple. A Jobs chciał telefonu godnego swojej marki. Te rozważania doprowadziły wysoko postawionych ludzi w Apple do wniosku, że problemem jest telefon komórkowy sam w sobie. Przestarzałe i niewygodne urządzenie nie mogło stać się rewolucją. Apple potrzebowało swojej.

Podłączymy internet do iPoda

Powróciła więc koncepcja, by telefon stworzyć od początku wewnątrz firmy. Jednym z pierwszych pomysłów było podłączenie modułu Wi-Fi do iPoda. Technicznie nie było z tym problemów jednak i wtedy okazało się, że to, co wydaje się proste na papierze w praktyce nie zawsze się sprawdza. iPod działał koszmarnie jako narzędzie do przeglądania internetu. Interfejs odtwarzacza nie był przygotowany do surfowania po sieci. Jobs był zdegustowany. Coś co można uznać za najbardziej pierwotny prototyp iPhone'a w zasadzie wylądowało w koszu.

Zabierzecie to

Jak rodził się iPhone. Steve Jobs wcale go nie chciał. Kiedy zobaczył prototyp powiedział

- miał powiedzieć według Briana Merchanta, autora książki "The One Device: the Secret History of the iPhone"

Nie chcę tego. Wiem, że działa, rozumiem, świetnie, dzięki. Ale to gów%*#*

- dodał.

Dopiero pierwszy projekt stworzony przez Johna Ive, najbardziej zasłużonego projektanta Apple, sprawił, że Jobs kiwnął potakująco głową i pozwolił na dalsze pracę nad "iPodem z internetem".

Był 7 listopada 2007 roku. To przytaknięcie na propozycję zespołu rozpoczęło blisko trzy najbardziej koszmarne lata w historii Apple.

Do wymyślenia był bowiem nie tylko sprzęt ale i interfejs. To, co Steve Jobs ostatecznie zaprezentował w roku 2007 miało się nijak do pierwszych pomysłów. Na początku iPhone miał na ekranie menu w kształcie koła - takie jak w iPodzie.

Jeden z pierwszych prototypów iPhone'a z interfejsem iPoda Fot. za MacRumors

Ważnym przełomem było dojście do wniosku, że telefon Apple potrzebuje ekranu dotykowego z multitouchem. Inżynierowie widzieli to rozwiązanie w jednym z pierwszych pre-tabletów i postanowili je zaadaptować. Nie było to łatwe, bo dotykowy tablet był prototypem we wczesnym etapie rozwoju. Projektem naukowo-badawczym.

W Apple w pewnym momencie doszli do ściany, uznali pracę nad iPhonem za misję samobójczą. Między innymi przez dostępne komponenty przystosowane do obsługi wolnych i zwykłych smartfonów.

Podczas prac nad iPhonem zbudowano łącznie sześć wersji urządzenia - każda działająca w oparciu o inny hardware i software.

Linux na iPhonie

To zadziwiające, ale jednym z pierwszych systemów operacyjnych, które testowano na pierwowzorze iPhone'a był... Linux. A zatem niewiele zabrakło, by Apple wyprzedził Andy'ego Rubina w zaprezentowaniu Androida opartym przecież na Linuxie właśnie.

Jobs chciał początkowo, by iPhone działał na zmodyfikowanej wersji OS X (systemu z komputerów Apple). Ale nikt nie próbował nawet zmieścić gigantycznego programu jakim jest OS w telefonie. Miliony linii kodu musiałyby zostać napisane na nowo, a technicy musieliby... symulować odpowiednie układy. Przed 2006 po prostu nie istniały. Apple wydał 150 milionów dolarów na różnego rodzaju laboratoria. Budowano w nich modele ludzkich dłoni, tworzono sztuczne ludzkie głowy z substancją przypominającą gęstością ludzki mózg. Testowano różne anteny i ich potencjalny wpływ na zdrowie, otoczenie. W końcu w Cupertino zdali sobie sprawę z tego, że tak naprawdę wiedzą niewiele. W 2005 roku doszli do ściany - dalsze próby zmieszczenia OS X w telefonie wydawały się kompletnie bezcelowe.

Wielka prowizorka Jobsa

8 stycznia 2007 roku Steve Jobs ostatecznie zaprezentował iPhone'a. Moment premiery przeszedł do historii nie tylko ze względu na przełom technologiczny. Niekłamana fascynacja publiczności zgromadzonej na pokazie pozwalała wierzyć, że Apple trzyma w dłoni coś, co kompletnie odmieni świat.

Publiczność nie wiedziała, że pokaz był okupiony 2,5 letnią, niemal morderczą pracą olbrzymiego zespołu ludzi. Na prezentacji obecny był też Andy Grignon, jeden z głównych inżynierów pracujących nad iPhonem. Był jedną z tych osób, która pracę nad kultowym urządzeniem przypłaciła utratą rodziny – rozwodem.

Gdy Steve Jobs wchodził na scenę, by zaprezentować efekt tych prac Grignon zamiast ekscytacji czuł strach. Większość pokazów w Dolinie Krzemowej była nagrywana i montowana. Jobs uwielbiał jednak występować na żywo. To budowało jego legendę ale też wpędzało w bezsenność ludzi działających za kulisami, takich jak Grignon. Wiedział on, że iPhone nie jest po prostu kolejnym produktem. Miał odmienić branżę, sposób w jaki korzystamy z telefonu. Nie spodziewał się pewnie, że kilka lat później sprzedaż iPhone'ów i iPadów wyniesie 200 milionów sztuk rocznie i uczyni Apple największym dostawcą "komputerów PC" na świecie. Nie spodziewał się też, że iPhone stworzy nowy rynek aplikacji mobilnych warty - licząc od jego powstania w 2008 r. - dziesięć miliardów dolarów.

Dopiero po latach na jaw wyszło, że zgromadzeni na sali byli w pewnym sensie oszukani. W taki sposób, jak magik oszukuje swoją publiczność. Jobs żonglował bowiem urządzeniami prezentując poszczególne funkcje. Prezentacja iPhone'a poprzedzona była wieloma przygotowaniami. Jobs zażyczył sobie iPhone'ów na scenie podłączonych do wielkiego ekranu. Większość firm po prostu filmuje prezentowane urządzenie i wyświetla obraz na telebimie. Dla Jobsa to było nie do zaakceptowania. Publiczność widziałaby wtedy jego palec zasłaniający ekran iPhone'a.

Inżynierowie firmy spędzili więc tygodnie nad umieszczeniem specjalnego układu i kabli z tyłu każdego z iPhone'ów. Podłączone do projektora wyświetlały to, co robi Jobs. Kiedy dotykał ikonki kalendarza, jego palec nie pojawiał się na ekranie. Efekt był magiczny. Publiczność poczuła się tak, jakby trzymała iPhone'a w dłoniach, jakby mogła go mieć.

Moduły radiowe w prezentacyjnych iPhone'ach były tak niestabilne, że Grignon podłączył je do zewnętrznych anten, by sygnał miał do pokonania mniejszy dystans. Poza tym musiano ukryć połączenie przed publicznością - wśród 5000 widzów mógłby się przecież znaleźć geniusz, który pokonałby zabezpieczenia Wi-Fi. Proste ukrycie nazwy hosta mogłoby nie zadziałać. Apple zdecydowało więc, że podczas prezentacji będzie używać japońskiego modułu AirPort. Działającego na innych częstotliwościach. Zespół Grignona zmodyfikował nawet kod odpowiadający za wyświetlanie siły sygnału. Za zgodą Jobsa zawsze pokazywał on "pełen zasięg".

Sooner - prototyp smartfonu z Androidem Fot. YouTube

Smartfon Apple, który trafił na prezentację miał też inne wady. Ciągle brakowało mu pamięci, a kiedy tylko się przepełniała urządzenie się restartowało. Jak to rozwiązano? Telefonów było wiele. Każdy gotowy do zaprezentowania konkretnej funkcji. Kiedy akurat brakowało mu pamięci dostawał informacje, że musi zamienić telefony. Prezentacja odbywała się z użyciem kolejnej maszyny, pierwsza się restartowała. Grignon martwił się jednak o to, że słabych ogniw jest zbyt wiele. Obawiał się, że nawet jeśli nic nie wydarzy się podczas poszczególnych prezentacji coś na pewno pójdzie nie tak w "wielkim finale". Jobs planował prezentację najważniejszych funkcji iPhone'a uruchamianych jedna po drugiej. Na tym samym telefonie. Chciał odtwarzać muzykę, dzwonić, włączać tryb połączenia oczekującego i wykonywać kolejny telefon, przeszukiwać e-maile, zdjęcia, internet i wrócić do muzyki.

Mieliśmy tylko 128 MB pamięci w tych telefonach. To ekwiwalent dwóch tuzinów dużych zdjęć cyfrowych. A ponieważ wciąż nie ukończyliśmy pracy większość naszych aplikacji była po prostu spuchnięta.

- wyznał po latach Grigon -

Jobs rzadko dopuszczał do takich sytuacji. Zazwyczaj wiedział jak mocno może naciskać na swoją załogę by wykonała dla niego niemożliwe. Ale zawsze miał plan B. Projekt iPhone'a tak bardzo zajął Apple, że nie było czasu na awaryjne scenariusze. W Cupertino wahano się tylko na samym początku. Projektem zaprezentowanym na Macworld miał być iPhone albo AppleTV, czyli iTunes włożony do telewizora. Gdyby Jobs wystąpił na tej konferencji tylko z AppleTV świat spytałby: co to u diaska było?

- stwierdził.

W tym roku Apple zaprezentuje jubileuszowy model iPhone'a, który według wielu nieoficjalnych przecieków ma być pod wieloma względami wyjątkowymi. Przez ostatnią dekadę powstała cała branża smartfonów, której ikoną wciąż jest iPhone.

Źródła: Brian Merchant "The One Device: the Secret History of the iPhone" (Motherboard/The Verge/Little, Brown and Company), Fred Vogelstein "Dogfight: How Apple and Google Went to War and Started a Revolution" (The Wired/New York Times)

Powiązane artykuły