Loading...

Cena świętego spokoju jest wysoka, ale warto było ją zapłacić. iPhone 13 Pro po sześciu tygodniach

Cena świętego spokoju jest wysoka, ale warto było ją zapłacić. iPhone 13 Pro po sześciu tygodniach
  1. SPIDER'S WEB
  2. Technologie
  3. Tech
  4. Sprzęt

Czytaj również:

Jest smutny, nudny i nie wzbudził we mnie choćby grama emocji od chwili zakupu. Paradoksalnie jednak jest to doskonała wiadomość.

iPhone 13 Pro działa. Tak po prostu.

Jako zawodowy tester telefonów zawsze znajdę coś, do czego mógłbym się przyczepić. Nie miałem jeszcze w rękach urządzenia, któremu nie mógłbym zarzucić czegoś konkretnego, co mogłoby odwieść innych od zakupu. Nawet poprzednie iPhone’y, które posiadałem, zawsze miały w sobie coś takiego, co irytowało. iPhone 11 miał mocno przeciętny ekran, który do tego rysował się od patrzenia. iPhone 12 Pro Max był przepłacony i ogromny, a przez to skrajnie niewygodny w obsłudze.

A iPhone 13 Pro? Kompletnie nie mam się do czego przyczepić.

Choćbym nie wiem ile szukał, przez ostatnich 6 tygodni nie znalazłem ani jednej krytycznej wady iPhone’a 13 Pro. Tak prawdę mówiąc to… przez ostatnich 6 tygodni niewiele o nim myślałem. Po prostu używałem go codziennie, robiąc na nim wszystko to, co człowiek robi na telefonie i praktycznie nie rejestrując faktu, że trzymam w dłoni urządzenie elektroniczne. iPhone 13 Pro jest tak dobry, że znika. Niczym nie irytuje.

Pewnie, jest kilka drobnych kwestii, które momentami dają się we znaki, jak choćby uparte trzymanie się złącza Lightning, zamkniętość ekosystemu, beznadziejna klawiatura czy horrendalnie niska jakość dźwięku przez Bluetooth, ale to kwestie dotyczące każdego iPhone’a. Natura bestii. Jeśli chodzi stricte o iPhone’a 13 Pro i cechy właściwe tylko jemu, przyczepić się nie mogę, bo nie mam do czego.

Cena świętego spokoju jest wysoka, ale warto było ją zapłacić. iPhone 13 Pro po sześciu tygodniach

I nie żałuję też dopłaty do droższego modelu, bo wiem, że gdybym wybrał tańszą trzynastkę lub 13 mini brakowałoby mi ekranu 120 Hz, obiektywu telefoto i może czasu pracy. Gdybym dopłacił do 13 Pro Max, przeszkadzałby mi gargantuiczny rozmiar obudowy. iPhone 13 Pro z kolei do perfekcji zbalansował rozmiar i możliwości, nawet jeśli mógłby kosztować nieco mniej. Trudno, niech będzie, było warto.

iPhone 13 Pro - czy warto? Pierwszy raz w życiu nie narzekam na telefon.

Każdy telefon jaki testowałem i każdy jakiego używałem prywatnie zawsze miał przynajmniej jedną cechę, która regularnie psuła mi krew. Przyjmowałem ten fakt z pokorą, godząc się z faktem, że nie istnieje coś takiego jak sprzęt idealny, a elektronika ma też to do siebie, że lubi się psuć i płatać figle. Ot, złośliwość rzeczy martwych, jak powiedzieliby nasi dziadkowie. iPhone 13 Pro jednak wywrócił moje postrzeganie do góry nogami, bo o ile na pewno nie dla wszystkich będzie ideałem, tak dla mnie okazał się tak bliski perfekcji, jak to tylko możliwe.

Mogę narzekać tylko na to, że wydawszy mnóstwo pieniędzy na urządzenie poczułem dokładnie nic. Że telefon tej klasy powinien budzić pozytywne emocje. Powinien olśniewać mnie inżynieryjnym geniuszem, jakiego było trzeba do jego stworzenia. Powinien wywoływać uśmiech na twarzy. Tak jak robi to Galaxy Z Fold 3, z którego korzystam równolegle od kilku tygodni, za każdym razem gdy otwieram ekran. Tak jak robił to Galaxy Z Flip 3 za każdym razem, gdy słyszałem „klap!”. Tak jak robił to Asus ROG Phone 5 za każdym razem, gdy oglądałem wideo lub słuchałem muzyki na jego wybitnej jakości głośnikach.

iPhone 13 Pro nie porusza we mnie żadnej czułej, geekowskiej struny. Jeśli jednak to właśnie jest cena świętego spokoju, to jestem gotów ją zapłacić.

Tagi: Appleiphone 13iPhone 13 miniiPhone 13 proiPhone 13 pro maxjaki smartfon wybrać

Powiązane artykuły